O dobrej zależności.

Duża dłoń i mała stópka.

Oparcie i delikatność.
Pewność i niewinność.
Spokój i eksperymentowanie.



Tak mi się kojarzy to zdjęcie tej jakże ważnej części ciała mojego synka, która w towarzystwie drugiej stopy będzie niosła go przez życie i świat.

Często słyszę od pacjentów będących na różnych etapach metrykalnej dorosłości, że nie chcą być zależni od nikogo, a jednocześnie tak bardzo chcą by ktoś był obok.
To konflikt wewnętrzny, będący źródłem ogromnego napięcia i dla wielu cierpienia: chcę ale się boję, boje się, ale chcę…

Tak bardzo często boją się zależności, traktując ją jako oznakę słabości, objaw przywiązania, który prędzej czy później wystawi ich na zranienie i odrzucenie w relacji intymnej, że aby poradzić sobie z tym napięciem, to pierwsi kończą relację, uznając, że zabezpieczyli się przed zranieniem, a napięcie w końcu ich opuściło.
To przynosi krótkoterminową ulgę, bo przecież tak bardzo jednocześnie chcą, aby ktoś ich pokochał….
Ten emocjonalny taniec, jakiś rodzaj transu w rytmie: blisko – daleko, blisko – daleko powtarza się w cyklach, utwierdzających ich, że nie są wystarczająco dobrzy, by być kochani i z każdą próbą, zaczynają coraz mocniej utwierdzać się w tym, że zależność to źródło cierpienia….
Najczęściej sami lata, lata wcześniej doświadczyli odrzucenia ze strony najbliższych, rodziców, którzy swoją postawą chłodu emocjonalnego, ograniczonego dotyku lub jego braku, śladowego zainteresowania i ciekawości swoich dzieci we wspólnym odkrywaniu świata w bliskości, co stanowi wymiar przemocy emocjonalnej lub wręcz dostarczając tym jeszcze wtedy małym ludziom cierpienia fizycznego, nauczyli ich ważnej, ale obarczonej błędem postrzegania i czucia swojej prawdy o życiu i relacjach: zależność jest zła.

Dlatego zacząłem od zdjęcia stópki swojego synka i skojarzeń pomiędzy dużą dłonią i małą stópką, aby zachęcić Was wszystkich, tych którzy dzieci mają i tych którzy dziećmi kiedyś byli: nie traćcie wiary w dobrą zależność.

Pomimo rozczarowań, czy cierpienia braku bliskości z własnego dzieciństwa, Wasza prawda o zależności jako źródle tego co złe, nie jest jedyną prawdą o tym stanie i doświadczeniu.

Zależność… gdy jest dotyk, czułość, wspierające słowo, ciekawość drugiego małego czy dużego człowieka, zapach ciała rodzica tulącego dziecko, jej i jego kojący głos, wspólne doświadczenie radości płynącej z zabawy i poznawania rzeczywistości, przykład który daje dorosły swoim zachowaniem spójny ze słowami jakich używa, śmiech, taniec, baraszkowanie, snucie opowieści, wspólny czas, brak przymusu, a w jego miejsce pewność wyznaczonych granic, których cienką czerwoną linią jest zdrowie i bezpieczeństwo dziecka… to wszystko konstruuje osadzone w ciele, emocjach i myśleniu o sobie przekonanie i doświadczenie tego, że zależność to wsparcie, naturalny stan w relacji między ludźmi opartych o szacunek, bezpieczeństwo i ciekawość drugiego człowieka.

Jeśli nie doświadczyliście tego stanu w dzieciństwie, wtedy gdy kształtuję się taki właśnie schemat budowania przywiązania do ludzi, to nic straconego!

Powtórzę, nie traćcie wiary w ludzi i dobrą zależność, która jest niczym innym, niż wsparciem właśnie.

Jak zacząć na nowo?
Można przez ciało i warto przez ciało poprzez warsztaty pracy z ciałem, których naturalną treścią jest kontakt fizyczny, doświadczenie oparcia na drugim człowieku, warsztaty budowania bliskości, psychoterapię indywidualną i rodzinną, jeśli jest taka możliwość, podejmowanie ryzyka w otwieraniu się na nowe kręgi znajomości powiązane z Waszymi wartościami – tu jeśli np. kochacie zwierzęta, może wolontariat w fundacji, czy schronisku będzie dobrym pierwszym krokiem na drodze do ludzi o podobnej wrażliwości jak Wy?

Nie wiem. Nie mam gotowej odpowiedzi, bo każdy jest inny, ale wiem coś innego.
Warto ryzykować.
Mimo wszystko.

Dlatego nie porzucajcie nadziei.
Serdeczności.

„Powiada się, że każdy dostaje tyle, ile potrafi udźwignąć. Niektórym spada na barki więcej, niż mogą unieść, wymagają wtedy wsparcia, pomocy, choćby zrozumienia. Przy czym nie zawsze chodzi o sprawy materialne, choć o nie także; czasem wystarczy dobre słowo, uśmiech, by szary dzień stał się mniej szary.

”Elżbieta Baniewicz, Dymna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *