O dobrej zależności.

Duża dłoń i mała stópka.

Oparcie i delikatność.
Pewność i niewinność.
Spokój i eksperymentowanie.



Tak mi się kojarzy to zdjęcie tej jakże ważnej części ciała mojego synka, która w towarzystwie drugiej stopy będzie niosła go przez życie i świat.

Często słyszę od pacjentów będących na różnych etapach metrykalnej dorosłości, że nie chcą być zależni od nikogo, a jednocześnie tak bardzo chcą by ktoś był obok.
To konflikt wewnętrzny, będący źródłem ogromnego napięcia i dla wielu cierpienia: chcę ale się boję, boje się, ale chcę…

Tak bardzo często boją się zależności, traktując ją jako oznakę słabości, objaw przywiązania, który prędzej czy później wystawi ich na zranienie i odrzucenie w relacji intymnej, że aby poradzić sobie z tym napięciem, to pierwsi kończą relację, uznając, że zabezpieczyli się przed zranieniem, a napięcie w końcu ich opuściło.
To przynosi krótkoterminową ulgę, bo przecież tak bardzo jednocześnie chcą, aby ktoś ich pokochał….
Ten emocjonalny taniec, jakiś rodzaj transu w rytmie: blisko – daleko, blisko – daleko powtarza się w cyklach, utwierdzających ich, że nie są wystarczająco dobrzy, by być kochani i z każdą próbą, zaczynają coraz mocniej utwierdzać się w tym, że zależność to źródło cierpienia….
Najczęściej sami lata, lata wcześniej doświadczyli odrzucenia ze strony najbliższych, rodziców, którzy swoją postawą chłodu emocjonalnego, ograniczonego dotyku lub jego braku, śladowego zainteresowania i ciekawości swoich dzieci we wspólnym odkrywaniu świata w bliskości, co stanowi wymiar przemocy emocjonalnej lub wręcz dostarczając tym jeszcze wtedy małym ludziom cierpienia fizycznego, nauczyli ich ważnej, ale obarczonej błędem postrzegania i czucia swojej prawdy o życiu i relacjach: zależność jest zła.

Dlatego zacząłem od zdjęcia stópki swojego synka i skojarzeń pomiędzy dużą dłonią i małą stópką, aby zachęcić Was wszystkich, tych którzy dzieci mają i tych którzy dziećmi kiedyś byli: nie traćcie wiary w dobrą zależność.

Pomimo rozczarowań, czy cierpienia braku bliskości z własnego dzieciństwa, Wasza prawda o zależności jako źródle tego co złe, nie jest jedyną prawdą o tym stanie i doświadczeniu.

Zależność… gdy jest dotyk, czułość, wspierające słowo, ciekawość drugiego małego czy dużego człowieka, zapach ciała rodzica tulącego dziecko, jej i jego kojący głos, wspólne doświadczenie radości płynącej z zabawy i poznawania rzeczywistości, przykład który daje dorosły swoim zachowaniem spójny ze słowami jakich używa, śmiech, taniec, baraszkowanie, snucie opowieści, wspólny czas, brak przymusu, a w jego miejsce pewność wyznaczonych granic, których cienką czerwoną linią jest zdrowie i bezpieczeństwo dziecka… to wszystko konstruuje osadzone w ciele, emocjach i myśleniu o sobie przekonanie i doświadczenie tego, że zależność to wsparcie, naturalny stan w relacji między ludźmi opartych o szacunek, bezpieczeństwo i ciekawość drugiego człowieka.

Jeśli nie doświadczyliście tego stanu w dzieciństwie, wtedy gdy kształtuję się taki właśnie schemat budowania przywiązania do ludzi, to nic straconego!

Powtórzę, nie traćcie wiary w ludzi i dobrą zależność, która jest niczym innym, niż wsparciem właśnie.

Jak zacząć na nowo?
Można przez ciało i warto przez ciało poprzez warsztaty pracy z ciałem, których naturalną treścią jest kontakt fizyczny, doświadczenie oparcia na drugim człowieku, warsztaty budowania bliskości, psychoterapię indywidualną i rodzinną, jeśli jest taka możliwość, podejmowanie ryzyka w otwieraniu się na nowe kręgi znajomości powiązane z Waszymi wartościami – tu jeśli np. kochacie zwierzęta, może wolontariat w fundacji, czy schronisku będzie dobrym pierwszym krokiem na drodze do ludzi o podobnej wrażliwości jak Wy?

Nie wiem. Nie mam gotowej odpowiedzi, bo każdy jest inny, ale wiem coś innego.
Warto ryzykować.
Mimo wszystko.

Dlatego nie porzucajcie nadziei.
Serdeczności.

„Powiada się, że każdy dostaje tyle, ile potrafi udźwignąć. Niektórym spada na barki więcej, niż mogą unieść, wymagają wtedy wsparcia, pomocy, choćby zrozumienia. Przy czym nie zawsze chodzi o sprawy materialne, choć o nie także; czasem wystarczy dobre słowo, uśmiech, by szary dzień stał się mniej szary.

”Elżbieta Baniewicz, Dymna

Wolność, a odpowiedzialność.

Od wczoraj śpiewamy sobie rodzinnie między wucetem, a płytą grzewczą:
https://youtu.be/0QmCDoXLKyw

Z dedykacją dla tych wszystkich, którzy maseczkę uznają za pierwszego wroga wolności obywatelskich, a szczepienia stawiają na barykadzie walki o prawdę.

Szanując wszystkich, którzy z realnych przesłanek medycznych nie mogą nosić maseczek i zaszczepić się, bo astma, ataki paniki, choroby towarzyszące i szczególne leczenie czy inne przyczyny oparte na wskazaniach profesjonalistów z dziedziny ochrony zdrowia, kieruję swoje życzenia myślenia nie tylko o sobie, ale również o innych, do tych, którzy czubek swojego nosa za maszt dla flagi narodowej mają.

Proste pytanie do Was Kochani:
Kto Wam rękę poda w potrzebie, jeśli będziecie całe życie myśleć tylko o sobie?



Z zaproszeniem do dumania nad odpowiedzią pozdrawiam czule bezobjawowo po 3 dawkach będąc szczepiony, opiekując się jednocześnie żoną leżącą z covidem w łóżku za ścianą w 39 stopniach czwartą dobę i licząc na to, że nasz prawie pięciomiesięczny syn, który spokojnie śpi obok pozostanie w zdrowiu, co póki co ma szczęśliwie miejsce.

Pamiętajcie Kochani!

Wasz największy życiowy problem to nie piekielna maseczka i czarcie szczepienie…

a ogarnięcie dobrych relacji z ludźmi, pracy, która daje poczucie bezpieczeństwa ekonomicznego oraz frajdy, pokoju j i spokoju wokół Was, perspektywy na rozwój dla Was i Waszych bliskich i czego tam chcecie, co powoduje, że macie poczucie fajnego życia.

Serdeczności dla Was, z życzeniami zdrowia i rozsądnego zważenia proporcji, co nas wszystkich powinno martwić, a co cieszyć.

Relacje ojciec – syn: o dysfunkcjach i zasobach podczas festiwalu Sputnik Russian Film Festival

25.11.2021

W najbliższą sobotę w ramach festiwalu Sputnik Russian Film Festival w Kino Luna w Warszawie będę gościem Filmoterapia.pl
Po filmie „Stary” porozmawiamy o dzieciństwie, relacjach z ojcami i ich wpływie na dorosłe życie, o dysfunkcjach i zasobach, które wynosimy z relacji z ojcami, o schematach przywiązania, których uczymy się od obecnych i nieobecnych, okazujących uczucia i tych chłodnych emocjonalnie ojców.
Halo Warszawa, zapraszam zainteresowanych tematem 🙂
Będzie też streaming live na stronie wydarzenia na FB.
https://lnkd.in/eJWGRgb3
#psychoedukacjafilmowa #filmoterapia #sputnikfestival

Profilaktyka zdrowia psychicznego w pracy

24.11.2021

Nabywanie wiedzy i umiejętności psychospołecznych z zakresu profilaktyki zdrowia psychicznego w środowisku pracy nareszcie stało się ważne dla pracodawców.
Dlatego tym bardziej cieszy mnie fakt wysokiej frekwencji podczas webinarów w tym obszarze wiedzy psychologicznej, które prowadzę.
Kadra managerska, HR biznes partnerzy oraz sami pracownicy zauważają, że zmiany, które wywołała pandemia, w tym: praca hybrydowa, trudności w łączeniu ról życiowych związanych z wychowaniem dzieci, relacjami w związku i pracą ja jednej przestrzeni, problemy adaptacyjne dzieci i młodzieży do nowych warunków nauki i życia, stres, nieprzewidywalność rzeczywistości, w której żyjemy nie dzieją się bez konsekwencji dla naszego zdrowia fizycznego i psychicznego.



Badania PEX PharmaSequence (źródło: https://lnkd.in/eRXa4TBs) pokazują, że sprzedaż preparatów uspakajających, nasennych, antydepresyjnych i przeciwypsychotycznych wzrosła o 24% w okresie I 2019 do I 2020.
To pokazuje z jak ważnym zjawiskiem przychodzi nam się mierzyć i jak istotne jest wsparcie psychologiczne, również w miejscu pracy.
Dziękuję uczestnikom ubiegłotygodniowego webinaru za aktywny udział i szereg pytań 😊
#zdrowiepsychiczne #profilaktykazdrowiapsychicznego #psychoedukacja

Bliskość

22.11.2021

Zastanawialiście się co to słowo dla Was oznacza?
Ale tak w doświadczeniu, w czuciu, w działaniu.
Nie pytam o definicje, deklaracje, składane obietnice i fantazje, w których myślimy i mówimy:
„chcę bliskości, bliskość to podstawa, tęsknię za bliskością, bliskość tworzy więź” i tak dalej, itp., itd…
Dla mnie bliskość to symbol tego co na zdjęciu.



To czas i miejsce, kiedy czuję ciepło swojego synka, a dotyk mojego ciała, które daje mu oparcie, pewność, bezpieczeństwo i uwagę, nasyca go spokojem.
A spokój pozwala mu doświadczać otaczającego świata w rozluźnieniu i w jego tempie uczenia się, które pobudza ciekawość, bo dzieje bez pośpiechu i napinającej ciało presji.
Bliskość to zapach, mój dla niego, jego dla mnie, który otula bezpieczeństwem znajomego świata.
Zapach bliskości, który powoduje, że sięgamy w życiu po swetry, koszule, bluzy osób, które kochamy, gdy jest nam źle lub gdy tęsknimy albo gdy już ich zabraknie.
Zapach, który uczy nas zaufania do innych ludzi, jeśli doświadczymy go wystarczająco wcześnie od tych, którzy autentycznie nas kochają.
Potem w życiu dorosłym potrafimy m.in. dzięki temu doświadczeniu wchodzić w relacje bez lęku i z ryzykiem ufając temu, że jesteśmy wartościowymi ludźmi, tacy jacy jesteśmy…
Bo ktoś nas pokochał takimi właśnie, kiedy byliśmy jeszcze za mali, aby to zrozumieć, ale wystarczająco żywi, aby to poczuć.
Bliskość to wspomniany dotyk, który czasem jest silny i zdecydowany, a czasem miękki i łagodny, w zależności od tego z jaką emocją i potrzebą wyrażoną w działaniu poprzez dotyk dajemy obecność i uważność swoim bliskim.
Gdy głaszczę mojego synka po pleckach jak miarowym krokiem zmierzamy przez las, a on zasypia robię to z miękkością i delikatnością ruchu, by poczuł, poznał i rozsmakował się w rozlewającym się przez jego ciało spokoju dającym ukojenie we śnie.
Czasem jednak w domu zdecydowanie układam go w pozycji bocznej do snu, wtulając go szybkim ruchem w poduchę – rogala, wiedząc już, że potrzebuje tej pewności, aby zasnąć nocnym snem sprawiedliwego.
Dotyk to rozmowa, czasem szybka i zdecydowana, czasem sącząca się powoli i niespiesznie.
Dotyk dla mnie to jeden z najważniejszych języków bliskości.
Gdy mówię do niego, opowiadając mu o  zającach, sarnach, dzikach, łosiach, bobrach i żeremiach, opadających liściach i lądujących na wodzie kaczkach, robię to z takim samym przejęciem, z jakim sam w dzieciństwie doświadczałem bliskości przyrody.
Autentycznie cieszę się na myśl o tym, że mój syn może teraz doświadczać bliskości z naturą i wyrażam to tembrem głosu, tempem, tonem, zwrotami akcji ukrytymi w zmieniającej się intonacji, śmiechem, a czasem zadumą i refleksją nad chorującym drzewem.
Mój syn słucha z uwagą tak samo często, jak często usypia nakarmiony spokojem głosu, który zna, a czasem po prostu duma sobie zapatrzony w świat, gdy mówię do niego.
Głos ma magiczną moc wiązania bliskością ludzi, bo jest nośnikiem emocji, energii uważności i zainteresowania człowiekiem.
To wszystko składa się na bliskość wspólnego doświadczenia, obecności, przeżycia, włożonej uwagi.
Jeśli takiej bliskości doświadczymy wystarczająco dużo, to jest szansa, że będziemy potrafili ją przekazać dalej lubiąc siebie, czując, że jesteśmy wartościowi. A potem dzielić się nią, dając nadzieję na bliskość, tym, którzy nie doświadczyli jej wystarczająco dużo do tej pory.
Ćwiczmy bliskość, rozsmakujmy się w niej, zanurzmy ile się da, ile można 😊

Męska siła: refleksje po warsztatach w nurcie Gestalt z Peterem Schulthessem

27.05.2019

Minone 4 dni to dla mnie intensywne doświadczanie kontaktu emocjonalnego w męskim towarzystwie.
Kontakt z własnymi emocjami, ich wyrażanie, poszukiwanie ich umiejscowienia w ciele i komunikowanie w opartej o zaufanie relacji z innymi mężczyznami jest dla nas facetów często bardzo trudne.
Normy kulturowe, różnego rodzaju presje, historie rodzinne i doświadczenia zebrane na przestrzeni życia powodują, że chcemy być postrzegani jako silni, skuteczni, pewni.
Unikamy kontaktu z własną wrażliwością, odczuwamy napięcie, redukujemy je na różne niekonstruktrywne sposoby: agresję w stosunku do najbliższych, wybuchy złości, używki, przepracowywanie się, ucieczkę od problemów, obciążanie innych poczuciem winy za to co nas spotyka.
To ogromny ciężar, który odcina od emocji, czasem powoduje pogubienie i najczęściej frustruje, wpływa na to jak się czujemy, rezonuje na relacje w związkach, rodzinach z których pochodzimy i rodzinach, które tworzymy.
Role które w życiu pełnimy: partnerów, mężów, rodziców, synów, kolegów. przyjaciół, szefów, podwładnych, etc. i po prostu bycie mężczyzną w całym spektrum doświadczania emocji jest trudne i wymaga skontaktowania się z tym wszystkim co czujemy, skąd się to wzięło i dokąd nas może zaprowadzić.
To zawsze indywidualna droga, proces i czas.

Takiej energii doświadczyłem w ostatnich dniach w gronie innych, silnych wewnętrznie mężczyzn, którzy pracują nad sobą na różne sposoby.
Dziękuję za to i życzę wszystkim innym mężczyznom, aby odważyli się rozpocząć pracę nad przeżywaniem swoich emocji, doświadczaniem ich i otwieraniem się na innych.
Sposoby mogą być rózne: rozmowa z przyjacielem, sport, czas na łonie przyrody, własna terapia, kontakt z innymi, mądrymi facetami czy warsztaty takie jak ten. Pewnie jest wiele innych.
Wymieniam własne i kibicuję wszystkim mężczyznom w ich drodze do budowania męskiej siły. To ważne kroki na ścieżce do bycia szczęśliwym człowiekiem. 

Narcyzi są wśród nas

27.03.2019

Tak jak kwiat przedstawiony na zdjęciu, tak tworzenie związku z osobą o tzw. osobowości narcystycznej może być na starcie ciekawe, szybko rozkwitające w pierwszej fazie, ale poczucie wartości relacji z czasem może spadać jak na przecenach, a pierwsze pozytywne wrażenie wraz z pogłębianiem się relacji może wyparować i zostać zastąpione przez poczucie winy oraz trwanie na drugim planie względem narcystycznego partnera czy partnerki.

W ostatnim czasie sporo pacjentów z którymi pracuję trafia do gabinetu w poczuciu, że się „dusi” w swoim związku, że tkwi w relacji, w której liczy się tylko ta druga osoba.

Gdy rozmawiamy o przykładach zachowań, to tendencją powtarzalną, którą dostrzegają u swoich partnerek czy partnerów jest koncentracja na sobie, wyolbrzymianie swoich cech, fantazjowanie na swój temat w sposób nieadekwatny do rzeczywistości, trudności w przyjmowaniu krytyki i wręcz wybuchy agresji na skutek krytycznej informacji zwrotnej, zmienność nastrojów i koncentrowanie uwagi na sobie.

To co buduje zainteresowanie takim partnerem czy partnerką, to druga strona osobowości narcystycznej: bycie czarującą osobą i ciekawym człowiekiem.
To często staje się paliwem dla wiary w to, że narcyz tak jak kwiat ze zdjęcia zmieni się w inny, bardziej ukorzeniony i trwały gatunek.

Odpowiadając na skróty w tak ograniczonej formie tekstu czy jest to możliwe, trzeba zastanowić się nad tym skąd taka koncentracja na sobie u osobowości narcystycznych?

Odpowiedzi można szukać w środowisku rodzinnym i modelach wychowania, w których zabrakło emocjonalnej więzi z rodzicami opartej o akceptację takim jakim się jest. W jej miejscu pojawiała się za to postawa rodzicielska oczekująca ideału lub ignorująca dziecko, gdy ideału nie było.
Brak związanego z akceptacją poczucia bezpieczeństwa i miłości, które stanowią podwaliny do budowania dojrzałego poczucia wartości w dorosłym życiu powoduje, że  narcyz w późniejszych latach życia cały czas szuka w nieświadomy sposób potwierdzenia swojej wartości.
Poszukuje środowisk, które ją potwierdzą i osób, z którymi relacje pokażą jak wiele jest wart lub warta.
Dlatego życie z narcyzami jest z jednej strony ciekawe, ale z drugiej okupione trudnościami w relacjach, ponieważ koncentracja na sobie i problemy w budowaniu partnerskich więzi często wynikają z deficytów zaufania i przekonania o braku swojej wartości.

Narcyz pozornie jest pewny siebie, a w środku często odczuwa pustkę i lęk przed odrzuceniem.
Stąd pojawia się mechanizm budowania wartości poprzez poczucie wyższości względem innych osób i w relacjach w związku.

Jeśli więc chcesz zadbać o siebie w relacjach z narcyzem, popracuj nad akceptacją partnera czy partnerki takim jakim jest, poznaj świat narcyza, komplementuj adekwatnie za sukcesy, ostrożnie krytykuj, uznaj swój ograniczony wpływ na zmianę jego czy jej zachowania, zadbaj o swój indywidualny kawałek świata (pasje, praca, czas wolny) i przede wszystkim nie poświęcaj siebie poprzez wikłanie się w szantaże emocjonalne, a gdy emocje są zbyt intensywne do poradzenia sobie z nimi w pojedynkę, rozważ profesjonalną pomoc psychologiczną.

 

Weź rozmawiaj, weź nie hejtuj

Wczorajsza sytuacja w kinowej kawiarni natchnęła mnie do tego, aby napisać słów kilka o tym jak w codziennej komunikacji mylimy pojęcia i nieświadomie eskalujemy konflikty w relacjach.

Mianowicie stojąc w kolejce w kinowej kawiarni byłem świadkiem pytania klientki o dostępność mleka innego, niż krowie. Baristka odpowiedziała przecząco.
Klientka w reakcji odpowiedziała, że: „radzi, aby takie mleko w przyszłości się pojawiło, bo to dziś standard w kawiarniach sieciowych.”
Baristka na to: „To nie moja wina, proszę mnie nie atakować!”

Klientka zwróciła uwagę na standard, baristka poczuła się zaatakowana.

Kontekstowo dodam, że wypowiedź klientki została wyrażona spokojnym tonem i uzasadniona logicznym argumentem.
Baristka wyraźnie zareagowała emocjonalnie (zarumieniła się, podniosła głos, napięła się i użyła wspomnianych słów).

Kto miał rację?

Nie o to się rozchodzi w tym przykładzie znamionującym problem masowy, który zauważam w pracy indywidualnej w gabinecie oraz na warsztatach dla grup, które prowadzę, ponieważ różnica pomiędzy hejtem, który jest formą agresji, a uzasadnioną krytyką jest zasadnicza.


Coś ważnego zmieniło się w codziennej komunikacji międzyludzkiej zarówno w sferze prywatnej (rodziny, związki), jak i zawodowej (zespoły firmowe, sytuacje obsługowe), ponieważ nagminnie mylimy te pojęcia i stojące za nimi zachowania.

Merytoryczna krytyka, to nie agresja słowna.

„W tym raporcie brakuje zestawienia kosztów stałych” mówi szefowa do podwładnej, „rety, nie musisz być tak obcesowa!” reaguje emocjonalnie pracownica.

„Pani córka opuściła zajęcia z WF-u już drugi raz w miesiącu” mówi wychowawczyni do rodzica, „To Pani nie potrafi jej zmotywować!” odpowiada matka.

„Umówiliśmy się na 19, a jest 19.30, czekam na Ciebie już od pół godziny” mówi żona do męża, „a co? nie miałaś się czym zająć? Mogłaś zrobić porządek w tych papierach do księgowej!” odpowiada mężczyzna.

To oczywiście uproszczone przykłady sytuacji, o których słyszę niemalże codziennie od pacjentów i uczestników szkoleń, kiedy pracujemy nad sposobami zarządzania konfliktem i emocjami.
Są one przykładem tego, jak coraz częściej ludzie reagują na uzasadnione zwrócenie uwagi odnoszące się do konkretnego faktu (liczby, zdarzenia).
Nie ma nic złego w merytorycznej uwadze, jeśli jest uzasadniona i odnosi się do konkretnego wydarzenia.
Mimo to rośnie skala emocjonalnych reakcji na tego typu uwagi, nawet jeśli są adekwatne do sytuacji i kontekstu.
Coraz częściej dostrzegam w swojej pracy problemy pacjentów i kursantów z dostępem do umiejętności dojrzałego przyjmowania uzasadnionej i jednocześnie krytycznej informacji na temat swojej osoby oraz jej wyrażania.
Rośnie liczba przykładów, które pokazują, że merytoryczna uwaga jest odbierana jako emocjonalny atak wymierzony personalnie w drugą osobę.
Taki odbiór rodzi naturalną potrzebę obrony i najczęściej skutkuje reakcją w postaci agresji na taką informację lub wycofaniem i zerwaniem prób komunikacji, a nawet wręcz karaniem nadawcy komunikatu brakiem kontaktu.

Pacjenci mówią: „on przekroczył pewne granice”, „to jest postawienie mnie pod ścianą”, „to jest brak szacunku”, ale gdy zaczynamy rozmawiać głębiej o przykładach i konkretnych słowach, to okazuje się, że zwyczajna kiedyś, bo uzasadniona krytyczna informacja odbierana jest jako emocjonalny hejt i personalna agresja.

Coś złego dzieje się społecznie z umiejętnościami przyjmowania i dawania uzasadnionej krytyki i w mojej zawodowej ocenie ten proces niestety się pogłębia.

Z perspektywy psychologa dwia pytania są tu kluczowe:

Jaka jest tendencja w obszarze dojrzałości emocjonalnej naszego społeczeństwa?

Jaki jest stan umiejętności komunikacyjnych, które pozwalają wyrażać swoje emocje  oraz przyjmować krytyczne opinie?

Dojrzałość emocjonalna jest kluczem.

Miarą dojrzałości emocjonalnej jest tu:

– umiejętność skontaktowania się ze swoimi emocjami (co czuję?, po czym to poznaję?, z czego mój stan wynika?, co go spowodowało?);

– nazywania ich (co się ze mną dzieje teraz?);

– regulowania ich w sposób bezpieczny dla siebie i otoczenia (jak wyrażam swoje emocje słowem i zachowaniem?, czy potrafię wyrazić je nie raniąc jednocześnie innych?, czy potrafię przyjąć informacje, które są dla mnie niekomfortowe?, jak potrafię odreagować nagromadzone napięcie?).

Z doświadczenia zawodowego mogę stwierdzić, że znaczna liczba pacjentów i uczestników warsztatów grupowych ma ogromną trudność z takim podejściem do własnych emocji.
W sytuacji krytyki łatwiej jest zareagować atakiem lub ucieczką, jeśli mamy poczucie, że krytyka jest skierowana bezpośrednio w nas.
Budowanie dojrzałości emocjonalnej poprzez kontaktowanie, nazywanie i wyrażanie własnych emocji jest narzędziem do tego, aby nauczyć się oddzielać uzasadnioną krytykę od agresywnego hejtu.
To pierwszy krok w kierunku uczenia się innych reakcji w odpowiedzi na krytykę oraz innych reakcji w odpowiedzi na hejt.

Co różnicuje jedno od drugiego?

Uzasadniona krytyka odnosi się zawsze do merytorycznego argumentu, który można zmierzyć i odnieść do konkretu (fakt, cytat, czas, źródło) i koncentruje się na polepszeniu sytuacji, a nie piętnowaniu odbiorcy.

Hejt czy inaczej personalny atak słowny ma na celu ośmieszenie, zdyskredytowanie i wyprowadzenie z równowagi odbiorcy oraz nie odwołuje się do konkretów, a jest oparty o pomówienia, plotki czy kłamstwa.

Brak dojrzałości emocjonalnej i drugiego czynnika czyli umiejętności komunikacyjnych powoduje, że bardzo łatwo jest wrzucić wszystko do jednego worka pojęć oraz interpetacji zachowań, nawet jeśli z agresją nie ma to nic wspólnego.
Tak jest szybciej, wygodniej, nie wymaga to wysiłku emocjonalnego oraz intelektualnego.
Z tego powodu tak łatwo dziś słyszymy w potocznym języku: „nie hejtuj”, nawet jeśli jest to właśnie uzasadniona i krytyczna informacja mająca na celu poprawę bieżącego stanu rzeczy.

Bywa , że hejtem politycy nazywają uzasadnioną krytykę swoich działań, agresją rodzice nazywają uzasadnioną krytykę tego, jak wychowują dzieci, a pracownicy realizujący różne usługi nie potrafią przyjąć merytorycznej krytyki ze strony klientów lub odwrotnie, klienci nie potrafią  przyjąć jej od drugiej strony.

Komunikacja jest narzędziem.

Jak chcemy wbić gwóźdź, to używamy młotka, jesli przykręcić śrubke, bierzemy śrubokręt do ręki. Dobieramy narzędzie do celu i konekstu.
Podobnie jest z komunikacją. W zależności od sytuacji można użyć różnych słów i sposobów reakcji, choć panuje błędne często społeczne przekonanie, że skoro wszyscy mówimy w jednym języku, to się jakoś dogadamy.
Błąd w założeniu.
W komunikacji też występują pewne narzędzia, potrzebne zwłaszcza w wyrażaniu i przyjmowaniu krytycznej informacji.

„Ty się zawsze spóźniasz”, to inne sformułowanie, niż „czekam na Ciebie od 20 minut”.

„Jesteście niekonkurencyjną firmą” to inny zwrot, niż „jako jedyna firma w centrum handlowym nie macie biura obsługi na miejscu”.

„Nie mogę na Tobie polegać”, to coś innego niż, „rozczarowało mnie to, że zostawiłeś mnie samą z tą sprawą”.

Gdy brakuje emocjonalnej dojrzałości i dystansu, który dzięki niej uzyskujemy łatwo jest oskarżać (Bo Ty), uogólniać (Wy zawsze) i uciekać się do emocjonalnego języka agresji (oszuści, dyletanci).
Tak jest łatwiej, bo gdy świadomie nie zarządzamy emocjami, to skrótowe wypowiedzi i emocjonalne wzburzenia biorą górę.
I tu pojawia się ryzyko wystąpienia hejtu.

Ale jeśli oskarżenie zamienimy na opis faktu, ogólne przekonanie, na konkretną sytuację, do której się odnosimy, a emocjonalne ataki na przykłady, to wracamy do zasad merytorycznej krytyki.

Dojrzałość emocjonalna wpływa na to jak wyrażamy swoje zdanie, a to jak je wyrażamy wpływa na to, jak się czujemy.
Jedno oraz drugie ma znaczenie i można to ćwiczyć przez całe życie, choć wymaga to intelektualnego i energetycznego wysiłku.

Na koniec proponuję krótkie ćwiczenie – przeczytaj proszę opis poniższej sytuacji i pomyśl jak zareagował/a byś na przedstawiony spór, będąc najpierw  po jednej, a poem po drugiej stronie:

a. Konstruktywną krytyką
b. Hejtem

Stoisz w kolejce do kasy w sklepie i czujesz, że osoba za Tobą konsekwentnie się na Ciebie pcha (dotyka Cię, ociera się o Ciebie, czujesz się niekomfortowo z tego powodu).

a. „Proszę się odsunąć jakieś 10 cm, dzięki temu będzie nam obojgu wygodniej. Dziękuję.”
b. „Człowieku! Co się pchasz, co za cham!”

A teraz pomyśl, jak zareagował/byś w zależności od scenariusza.

Powodzenia w odróżnianiu konstruktywnej krytyki od hejtu 😊